wtorek, 4 września 2012

Stało się, czyli przełom.

Najpierw muza, bo bez niej świat by nie istniał.
Przecinaj ciszę cichszą ciszą......


       Coś we mnie drgnęło, może ja sobą potrząsnąłem? Nie ważne, jestem krok za ciszą tworzenia nowego.
Starego raczej w nowej odsłonie, zaczynam malować. Nie przypuszczałem, że już same przymiarki tak mnie nakręcą do tworzenia. Kupione podobrazia, koniecznie lniane, bo mam takie jakieś fetyszystyczne  przekonanie, że na byle czym malować nie przystoi.
           Wygrzebałem farby z kantorka. Cała mistyka. Odkręcałem przykurzone, pokurczone od uścisków palców tubki. Umbra, siena, błękit pruski, zieleń Veronese, karmin i doznaje jakiegoś  nieopisanego uniesienia. Te zapachy oleju. Jednak pamiętam! Najchętniej umazałbym sobie nimi całą twarz, aby czuć ciągle.
      Dla mnie to jeden z najwspanialszych  aromatów. Nie wiem jak to opisać, ale olej malarski pachnie mistyką tworzenia, cały tym blichtrem przygotowań, mocarzenia się z materią, klęską i radością powstawania dzieła. Nie do opisania perfuma skomponowana przez artystyczną duszę. Nie do podrobienia.
   I ja właśnie wsiąkam w ten cud, ponownie, po latach. Mam już pierwszy szkic w węglu, jutro paleta , wyciskanie farb, i malowanie, od nowa... ta energia we mnie!
Muszę tylko zamknąć się w sobie i zamknąć dosłownie, bo mojej tworzenie to izolacja i muzyka.

Gustavus obiit - natus est Conradus..... i marzę aby kiedyś namalować "całą jaskrawość" tak samo chciałbym uwiecznić ją  w fotograficznym kadrze. Daleka droga przede mną, ale jaka fantastycznie nieznana i trudna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz