wtorek, 18 października 2011

Długa przerwa

                 Co my tu mamy.... 18 październik 2011, dzisiaj przypomniała , przez przypadek, jedna taka pani, że mam  w przepastnych czeluściach internetu swoje miejsce. Jakież było moje zdziwienie, bo o tym poletku autorskiego striptizu zapomniałem...zresztą nie było o czym pamiętać :).

Tak mnie jednak korci ... może coś zacznę pisać, w końcu tyle mam do powiedzenia, jednak niekoniecznie znajduję ( łapanki nie wchodzą w grę) słuchaczy....

W sumie to jest okazja, bo wpadłem dzisiaj (no ok kłamię, w niedzielę 16 podczas  Wielkiej Warszawskiej na Wyścigach) ,  na taki szatański pomysł.

Postanowiłem mianowicie zacząć realizować długoterminowy projekt.  Chyba się starzeję, bo to drugi długoterminowy projekt jaki zacząłem ostaniami czasy, jednak o tym pierwszym opowiem w drugiej kolejności...żeby nie mieszać :)

Nabyłem niedawno drogą kupna boskie urządzonko do archiwizacji fotograficznej, czyli aparacik USAńskiej firmy KEYSTONE Model 60 second EVERFLASH w stanie idealnym z oryginalnym skórzanym  futerałem i nawet sklepową zawieszką :)

To aparat natychmiastowego wołania, taki Polaroid ze szlacheckim pochodzeniem... a co! No i trochę japońskim rodowodem, bo teraz zasila się go we wkłady z kraju kwitnącej wiśni czyli Fuji Film rządzi.

Czasem trzeba poszaleć! Trochę czasu i pieniędzy ( ale to przemilczę bo wiadomo ile kosztują wkłady ) kosztowało mnie zglebienie tej jakże prostej techniki (tak piszą w poradnikach). Przyznaję się, bez bicia, szło na początku słabo, bo sobie wyimaginowałem jakieś dziwne procesy wołania, jakoś mi tak odbiło,  że to podobnie jak w ciemni. Zapomniałem tylko, że tam jest jeden proces i mamy już obraz gotowy.

Teraz już jest nieźle! Daję radę i kolor i czarnobiel, dla której właśnie wybrałem ten model. (Fuji robi czarnobiałe wkłady w dwóch czułościach ISO 100 i ISO 3200).

Zboczyłem z tematu, jak zwykle i nie raz jeszcze. Otóż wrócę to pomysłu. Zrobiłem więc na zawodach w niedzielę 16 zdjęcie zwycięscy jednej z gonitw, po wywołaniu poprosiłem aby fotę podpisał, nie było najmniejszego problemu. Więc jak tylko zakończyła się gonitwa finałowa to i tego mistrza dorwałem i dzięki dzielnej Ani " mrówce" z prasowej ekipy Fotomaniaków ( bo to ona swoim wdziękiem i urokiem osobistym spowodowała to zajście z pisaniem) mam podpis dżokejskiego mistrza
O tak fotę  wpisywał :
 Zamieszczę ja jak zeskanuję na sowim superpłaszczaku za 300 zł.

No na dzisiaj kończę, nie chcę się zniechęcić, bo nawet mi się to zaczyna podobać.... tak sobie piszę...miło jest :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz